Trudne wiadomości

– Piątek to zdecydowanie najpiękniejszy dzień tygodnia – stwierdziła Ula, malując sobie oczy przed lustrem w przedpokoju.
Na schodach siedziała Beatka, już po śniadaniu i bawiła się swoimi przytulankami.
– A czemu? Teraz są wakacje, to każdy dzień jest fajny – stwierdziła dziewczynka.
– Nie każdy ma wakacje, skarbie – zaśmiała się Ula, zerkając na nią z rozczuleniem.
– Uli pewnie chodzi o to, że Marek zabiera ją na kolację – wtrącił się przechodzący Jasiek. – Nie widziałaś gdzieś mojej niebieskiej koszuli?
– Nie mądrz się tak, co? Wczoraj ściągałam ją z suszarki, musisz tylko wyprasować. Jest u ciebie w pokoju, w szafie.
– Siostra, ja nie mam czasu na prasowanie… – jęknął Jasiek i pobiegł do pokoju.
– I ty się tak cieszysz, bo idziesz na kolacje? Ja też ci mogę zrobić dobrą kolację. A poza tym tata mówił, że ty wczoraj byłaś na kolacji.
– No tak, wczoraj też byłam.
– To po co idziesz dzisiaj?
– Betty… – Ula zerknęła na siostrę. – Kiedy ludzie się kochają, to chcą spędzać ze sobą więcej czasu…
– Ja też cię kocham i też chcę spędzać z tobą więcej czasu – oznajmiła sprytnie mała.
Ula domalowała oko i porzuciła kosmetyki pod lustrem. Usiadła obok Beatki i przytuliła ją.
– I ja cię kocham, skarbie. Staram się spędzać jak najwięcej czasu z tobą i wami wszystkimi, ale czasem… czasem będę chciała też spędzić czas z Markiem.
– Tak jak w ten weekend? – Beatka zerknęła na torbę Uli stojącą niedaleko nich.
– Tak. Ale pamiętaj, że zawsze do ciebie wracam.
– Ty to masz trochę trudno, Ula – westchnęła Betty.
– Dlaczego? – zdziwiła się Ula, śmiejąc się wesoło.
– Bo Ty jesteś jedna, a my cię wszyscy bardzo kochamy.
Dokładnie w tym samym momencie Jasiek przybiegł ze zmiętą koszulą.
– Przecież ja tego nie zdążę wyprasować!
– Daj, ja ci wyprasuję – stwierdził pan Józef, który właśnie wszedł do domu.
– Tato, a gdzie ty właściwie byłeś? – Ula uniosła brwi, już gotowa się martwić.
– W garażu.
– Miałeś się nie przemęczać. Tato, prosiłam cię… – jęknęła Ula. – Przede wszystkim powinieneś dbać o swoje zdrowie, a nie znowu coś naprawiać…
– Dzień dobry – rzekł na to wszystko Marek, wchodzący właśnie do domu.
Zastał rodzinę w totalnym rozgardiaszu, co sprawiło, że Ula niemal wzniosła oczy ku niebu.
– Cześć – przywitała się ciepło.
Reszta rodziny uczyniła to samo, natychmiast porzucając temat zdrowia pana Józefa.
– Jesteś gotowa?
– Tak, już prawie. Tylko wezmę moją torebkę i możemy jechać.
Ula odniosła kosmetyczkę do pokoju i złapała za torebkę. Dziwnie się czuła wiedząc, że kolejny weekend spędzi poza domem. Ale teraz to miała być jej normalność. Dobra normalność.
– Pa, Ula – wymruczała Beatka, przytulając się do niej mocno.
– Nie jadę na koniec świata – przypomniała jej Ula.
– Wiem, że zawsze do mnie wracasz.
– No właśnie. Pa, będę w poniedziałek – przypomniała Ula, chwytając torbę na ubrania, którą Marek natychmiast jej odebrał.
Kiedy wyszli, Marek natychmiast się zaniepokoił.
– Twój tata coś naprawiał?
– Tak, znowu pokątnie… Ja wiem, że jemu to sprawia frajdę, ale i tak muszę go pilnować. No, ale teraz Jasiek przejmie to zadanie.
– A Ala nie przyjeżdża do was na weekend?
– Przyjeżdża, ale z tego, co mi wiadomo, w sobotę.
– Może zmieni zdanie – stwierdził Marek, wrzucając torbę do bagażnika.
– Może.
– Betty też się z tobą jakoś tak dziwnie żegnała – zauważył, gdy ruszyli.
– Betty jest przyzwyczajona, że wszyscy są w domu. A teraz o to trudno – Ula rzuciła Markowi znaczące spojrzenie. – Co nie zmienia faktu, że mam nadzieję, że się przyzwyczai… – westchnęła. – Nie zostaje przecież sama. Jest tata, jest Jasiek…
– No właśnie. Ty też masz prawo do odrobiny czasu dla siebie…
– Dla nas – uśmiechnęła się Ula. – Betty mi dzisiaj powiedziała, że mam trudno.
– Dlaczego?
– Bo ja jestem jedna, wszyscy mnie bardzo kochają i chcą ze mną spędzać czas – roześmiała się Ula z rozczuleniem.
– Ma rację. Ma zupełną rację.

***

Piątek zapowiadał się trudniej niż sądzili. Od rana przez firmę przetaczała się lawina nowych decyzji do podjęcia. Tymczasem całe biuro wyraźnie czuło już zew weekendu, przez co praca szła mniej sprawnie.
– Koniecznie muszę przejrzeć jeszcze te wyliczenia z działu finansowego – mówiła właśnie Ula, stojąc z Markiem na korytarzu i przeglądając kolejne papiery. Utknęli tu w drodze z HR-owego królestwa Sebastiana i Ali.
– A, no i dzwoniła jeszcze ta redakcja.
– Ta od Wioli?
– Nie. Z Fashion. Chcą zrobić reportaż o Pshemko tworzącym kolejną nowatorską kreację.
– To chyba dobra propozycja.
– Nawet bardzo. Pytanie, czy Pshemko będzie skłonny z nimi porozmawiać, ostatecznie nie przepada za tym, gdy ktoś nazywa jego modę masową. A tu możemy chyba spodziewać się takich określeń.
– Myślisz? To może najpierw pogadamy z Izą, dowiemy się, w jakim jest nastroju i czy damy radę coś z nim załatwić.
– Dobra, chodźmy.
Ruszyli ponownie korytarzem, wciąż napotykając kolejne spojrzenia. Firmie nie wystarczył tydzień, aby przyzwyczaić się do myśli, że pani prezes i pan właściciel są razem.
W pracowni Pshemko przywitała ich Iza, wciąż pracująca nad kolejnymi zamówieniami.
– Cześć – ucieszyła się na ich widok. – No, Ula, kolejne zamówienia spływają, masz naprawdę trudny tydzień – skomentowała z uśmiechem.
– Nie narzekam – odparła Ula. – Ty w sumie powinnaś chyba trochę odpocząć.
– Dopiero co odpoczywałam. Spokojnie, Ula. No, ale nie przyszlibyście bez powodu, zwłaszcza teraz, więc co się stało?
– Fashion chce zrobić materiał o Pshemko – wyjaśnił Marek.
– To chyba dobrze – odparła Iza, odkładając na bok jeden z materiałów.
 – No tak, ale trochę się obawiamy, czy będzie chciał rozmawiać o bardziej „masowej”, według niego, modzie.
– A, rozumiem – westchnęła Iza. – Ale teraz poszedł z Wojtkiem na obiad i to w dobrym humorze, to może…
Na to wszystko wszedł Pshemko w iście bojowej postawie.
– Izabelo! Czy Izabela wie co napisali o mnie w tym brukowcu? O, Marek, Ula. Jeszcze mi powiedzcie, że nie widzieliście tego wydania – zakrzyknął od progu.
– Nie widzieliśmy – odparł Marek. – Ale spokojnie Pshemko, na pewno napisali coś dobrego…
– Ha! Gdybyście przeczytali ten numer, to Urszula na pewno nie stałaby tak spokojnie.
– Że co? – zdziwiła się momentalnie Ula i niemal wyrwała gazetę z ręki Pshemko.
Zaczęła czytać, najpierw artykuł o Pshemko, a potem resztę. Opinia o Pshemko wbrew pozorom nie była porażająca, jak można było się tego spodziewać po reakcji mistrza. Przypomniano, że jest to wielki wizjoner mody i jej znawca, jednak wytknięto mu kolekcję skierowaną do masowego odbiorcy. Gazeta odwołała się do dawnych kolekcji tworzonych jeszcze za życia Francesco Febo. Najprawdopodobniej to właśnie te zestawienia zabolały Pshemko. Jednak dla Uli znacznie bardziej bolesne była krótka wzmianka o niej samej. O pani prezes, która od pewnego czasu robi w Febo&Dobrzański spektakularną karierę, a którą czytelnicy gazety mieli szansę podziwiać na zdjęciach z pokazu. Wspomniano o wydarzeniach, które rozegrały się na wybiegu, przypominając jednocześnie o córce tragicznie zmarłych założycieli, która nie mogąc patrzeć na upadek firmy uciekła do Włoch. Miała też inne powody, ostatecznie narzeczony nie był jej wierny. Winną jego zdrady okazała się być wschodząca gwiazda firmy, nowa pani prezes…
– No tak – przemówiła wreszcie Ula, której na moment zabrakło tchu.
– Ha, Urszulo, to są istne kalumnie! – zakrzyknął Pshemko.
Marek, który czytał Uli przez ramię, chciał ewidentnie coś powiedzieć, ale nie zdążył.
– Pshemko, pojawiła się propozycja z magazynu Fashion. Powinieneś im teraz pokazać, że to ty jesteś najlepszym projektantem na rynku. Chcą zrobić o tobie reportaż – zaczęła Ula.
– Urszulo, ja jestem najlepszym projektantem. Nie muszę niczego udowadniać.
– Oczywiście, ale wiesz, Fashion. To tak jakby zwrócił się do Ciebie sam Vogue.
– No tak, no tak… No dobrze, Urszulo, umówcie mnie z nimi.
– Ja się tym zajmę – rzekł Marek, spoglądając z niepokojem na Ulę, która z każdą sekundą zaczynała coraz bardziej blednąć.
– Dobrze. Urszulo, nie przejmuj się głupimi pismakami. Takie rzeczy trzeba przyjmować z opanowaniem.
– Ach, tak – rzucili jednocześnie Ula, Marek i Iza.
– W takim razie my z Izabelą wracamy do pracy.
– My też. Mam jeszcze mnóstwo zestawień do przejrzenia – stwierdziła Ula, przyśpieszając kroku. Zdecydowanie jak najszybciej chciała znaleźć się poza pracownią Pshemko i przenieść się do jakiejkolwiek przestrzeni, gdzie mogłaby się ukryć.
Marek ruszył za nią.
– Ula, nie myśl o tym – powiedział cicho, dogoniwszy ją.
Mijali ich kolejni pracownicy, a Uli ciągle zdawało się, że już wszyscy czytali diabelski artykuł.
– Łatwo Ci mówić. Według nich zniszczyłam cały dorobek firmy, a współzałożycielka firmy uciekła ze wstydem do Włoch.
– Tego typu gazety uwielbiają przekręcać fakty, a prawda mało ich interesuje.
– Ach, wspaniale! Zatem czekają mnie jeszcze inne takie rewelacje… Wiesz co, jeśli chcesz, to załatw to Fashion dla Pshemko, a ja… ja muszę się przejść.
– Ula, może pójdziemy razem? Na przykład do parku.
– Wolałabym zostać sama.
– Jesteś bardzo blada, może powinnaś usiąść czy coś.
– Jeśli stąd nie wyjdę, będzie ze mną jeszcze gorzej – przyznała cicho i ruszyła w stronę wind.

***

– Seba, za sekundę oszaleję – stwierdził Marek, wpadając jak huragan do gabinetu Sebastiana.
Sebastian podniósł oczy znad papierów i szybko ocenił, że poziom zdenerwowania Marka jest naprawdę wysoko.
– Niech zgadnę. Czytaliście artykuł? No tak, pewnie Pshemko jest wkurzony…
– Jaki Pshemko – warknął Marek. – Ula też jest! I wcale jej się nie dziwię, najchętniej wpadłbym do tej redakcji i ich wszystkich rozszarpał!
– Ula powinna się przyzwyczaić, teraz już będą o niej pisać.
– Ale Seba! Nie tak! Doskonale wiesz jak było! A w tym artykule, a raczej zjadliwej notce zrobili z niej kobietę, która zastawiła na mnie sieci czy coś… Chryste, to jest idiotyczne! Każdy, kto zna Ulę w życiu by tak o niej powiedział.
– No tak, co jak co, ale żadnych sieci nie zastawiała. Co najwyżej potem sprawiła, że stałeś się zazdrośnikiem.
– Oj, bo ci przypomnę Kaczmarka – warknął Marek. – Wcale bym się nie zdziwił, gdyby to Paulina poruszała niektórymi sznurkami z Mediolanu. Ona doskonale zna niektóre redaktorki z gazet.
– Ostatecznie wszyscy je znaliśmy – przypomniał Sebastian.
– No właśnie – mina Marka po raz kolejny zmieniła wyraz. – I to może być kolejny problem.
– Okej, ale gdzie właściwie jest teraz Ula?
– Przeczytała ten cholerny brukowiec i potem nie bardzo chciała już ze mną rozmawiać. Poszła się przejść.
– Dobrze. Ochłonie, uspokoi się i jej przejdzie.
– Seba! Obudź się, człowieku. W ciągu ostatnich miesięcy Ula uciekała przy każdej wzmiance, która mogła ją zranić. Jeśli znowu tak będzie, to…
– Teraz przynajmniej nie ma przy niej tego Piotra. Już wyjechał – przypomniał Sebastian.
– To niewiele zmienia. Boję się, że to wszystko między nami zepsuje.
– A masz teraz dużo do stracenia.
– Właśnie. Za dużo. Seba, ten tydzień był wspaniały. I wiem już, że jeśli…
– Idź do niej – przerwał mu Sebastian.
– Teraz?
– Tak. Idź do niej od razu i nie zastanawiaj się, czy tego chciała, czy nie.
A Marek podążył za jego radą.

***

Był już praktycznie przy wyjściu z budynku, kiedy ją zobaczył. Stała przed szklanymi drzwiami, zatrzymała się bowiem widząc go nadchodzącego. Postanowiła przyjrzeć mu się uważniej i zastygła w tej pozie na kilka sekund.
Miałaby go stracić? Nie było takiej możliwości. Tak nie mogło się stać. I co z tego, że będą artykuły? Bo będą, co do tego nie miała wątpliwości. Nikt za to nie wiedział i nie musiał wiedzieć, że z Markiem Dobrzańskim łączy ją coś znacznie więcej niż, jak to opisywano, krótkotrwały romans.
Ruszyła wreszcie w jego stronę. Zatrzymali się niemal przy recepcji, w tym samym miejscu, gdzie jeszcze kilka miesięcy temu stali, gdy chciała odejść z firmy. W dniu, gdy wyjawiła mu, co do niego czuje.
– Wiem, że nie jest dobrze, ale… – zaczął Marek, ale położyła mu palec na ustach.
– I co z tego, że będą tak pisać? Że napiszą kolejne artykuły? Tak, zabolało mnie to, ale prawda jest taka, że wszyscy się skrzywdziliśmy. Tego tam nie napisali. Przepraszam, że przed tym uciekłam. Powinnam była na spokojnie o tym z tobą porozmawiać.
– O tym nie da się spokojnie mówić. I rozumiem, że musiałaś to przemyśleć.
– Już przemyślałam. Nie wracajmy do tego tematu. Nie warto. Chodź, powinniśmy jeszcze popracować – chwyciła go za rękę. – Musimy zdążyć do 17.

***

– Okej, czyli Fashion mamy załatwione, Pshemko na pewno ich jakoś z klasą podsumuje, jak to on – wyliczał Marek, kiedy wchodzili do jego mieszkania z siatkami pełnymi zakupów.
Ula uparła się, że tego wieczoru to ona zrobi kolację, natomiast jutro Marek będzie miał pełne prawo zabrać ją, gdzie tylko zechce. Mimo wszystko, chociaż chciał, aby Ula mogła w spokoju odpocząć, cieszyła go ta perspektywa. Kobieta jego życia w jego domu, w mieszkaniu, gdzie zdecydowanie nikt nie mógł im przeszkadzać. Nadal mało im było chwil spędzanych ze sobą, ostatecznie ciągle ktoś coś od niej chciał.
Zaczęli rozpakowywać zakupy, wciąż dyskutując, co jeszcze warto by zrobić, kiedy nagle Ula przerwała Markowi.
– Wiesz co, mam wrażenie, że próbujesz za wszelką cenę teraz mi udowodnić, że możemy coś jeszcze zdziałać i to wszystko odwrócić. Tymczasem nie mamy na to aż tak dużego wpływu. Dlatego powinniśmy przestać się tym przejmować.
– No tak, ale…
– Jest piątek i zdecydowanie mam ciekawszy pomysł, żeby spędzić ten weekend niż dyskutować w kółko o tym samym.
– To może mi wyjaśnisz – zamruczał Marek, przyciągając ją do siebie.
– Bardzo chętnie – pocałowała go gorąco, odłożyła trzymaną w dłoni puszkę pomidorów na stół, po czym złapała go za rękę i zaprowadziła w stronę sypialni.

One thought on “Trudne wiadomości

  1. Brukowcom faktycznie nie chodzi o prawdę, bo wszędzie wietrzą niezdrową sensację. Tak też było w tym przypadku i niewykluczone, że maczała w tym swoje wypielęgnowane rączki sama Paulina Fe. Przecież ta kobieta nie mogła pogodzić się z odwołaniem ślubu i tym absurdalnym według niej romansem Marka z BrzydUlą. Taki artykuł każdemu podniósłby ciśnienie, zwłaszcza, że dla Uli był krzywdzący. Dobrze, że przemyślała i wzniosła się ponad to uznając, że w zasadzie nie ma na to wpływu. Dopiero w przypadku powtarzania się tego typu artykułów można by powalczyć z gazetą w sądzie, ale czy zakochanej Uli będzie się chciało po tych sądach włóczyć?
    Pozdrawiam. 🙂

    Polubienie

Dodaj komentarz

Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij